Keeled Pit Viper - trekking Borneo
Azja,  Malezja

8 zwierząt, których lepiej nie głaskać w lesie Borneo

Daleko mi do uznawania np. jadowitej Keeled Pit Viper (kuzynka trwożnicy i grzechotnika bananowego) za „zagrożenie”, bo jak będziemy nierozsądni i nieuważni to niebezpieczeństwem może być również korzeń przysypany liściem. Jednak są pewne zwierzęta, które z reguły budzą niepokój. Postaram się więc opowiedzieć o wszystkim tym, co my realnie napotkaliśmy na trasie, a co może wzbudzać dyskomfort 🙂 .

Przygotujcie się na opowieść o jadowitych wężach, ucieczkach przed mrówkami, ukrytych tarantulach i mrożących krew w żyłach pijawkach…

1. Pijawki

Zmora wieczornych trekkingów… Niby nic strasznego, ale budzi bardzo pierwotną potrzebę żeby się wykrzyczeć skacząc na około. Skarpety na pijawki lub długie spodnie z nogawkami wciągniętymi w skarpety to totalny must have.

Generalnie to wygląda tak, że nawet gdy pijawka na Was skoczy i poczujemy ją np. na dłoni (takie pacnięcie zimnego glutka 🙁 ) to nie dzieje się jeszcze nic strasznego. Jak do skutku tłumaczyli nam przewodnicy, pijawka potrzebuje czasu żeby wybrać miejsce – na przedramieniu, dekolcie, czy łydce jest przecież idealnie widoczna, ergo pozbędziemy się jej raz – dwa. Oznacza to, że w momencie, gdy czujemy TEN SKOK (brr!) mamy czas na reakcję. Choć usunięcie jej może wydawać się ciężkie, bo nie chce się odczepić – ona się tylko przyssała, nie ugryzła.

Jak pozbyć się pijawki? Najprostsza i najbardziej łopatologiczna metoda to wziąć repelent na komary i ją nim potraktować (takie wiecie… ze 30% DEET). Wytestowane – działa. Nie jest to dla niej najprzyjemniejsza sytuacja, pijawka skręca się i widać, że niezbyt jest ukontentowana, następnie umiera. Jeśli nie macie pod ręką repelentu lub empatyzujecie z glutowatym najeźdźcą – łapiemy stanowczo w dwa palce i odrywamy rolując ją między nimi. W pierwszej chwili będzie próbowała przyczepić się do Waszej ręki, ale po chwili znieruchomieje zupełnie. Wtedy możecie ją wyeksmitować gdzieś w poszycie leśne. Nie oszukujmy się, wymaga to jednak odrobiny siły woli 🙂 . Jeśli jesteście niedaleko kuchni (szczególnie jeśli pijawka już się wgryzła) warto wziąć odrobinę soli i przyłożyć do niej – odpadnie od razu.

Pozbywanie się pijawek było niestety naszą codziennością po wieczornych trekkingach, gdy nie ma już prądu i oświetlenia, a trzeba zdjąć buty i skarpety… a one się tam czają, gotowe do skoku… Nie polecam, ale da się żyć 😉 .

2. Fire ants

Niestety nie znam polskiej nazwy dla tych wyjątkowo nieprzyjemnych mrówek. Zmora głównie nocnych trekkingów – jeśli Wasz przewodnik na to nie uczuli (a spotkaliśmy osoby, które niestety tak trafiły), to pamiętajcie żeby naprawdę patrzeć pod nogi nocą w lesie. Ukąszenia mrówek są dość bolesne.

Jeśli patrzycie w dół i widzicie, że wbiliście na autostradę – należy szybko i zdecydowanie przyspieszyć kroku, mocno tupiąc nogami. Nie chodzi o bieganie na oślep, bo tak to sie można wpakować w coś gorszego. Chodzi o to żeby strzepnąć wszystkie, które mogą próbować się na Was znaleźć, jednocześnie iść dynamicznie przed siebie, aż zagrożenie minie.

Z reguły całość działa tak, że idzie się w kilka osób i jeśli ktokolwiek zauważy mrówki rzuca w grupę hasło „fire ants!” i wszyscy zaczynają energicznie iść przed siebie, mocno tupiąc, aż znajdziemy się w czystym miejscu. Podczas 1,5-2h trekkingu średnio 3-4 razy ktoś wzbudzał alarm. Także nie jest to problem abstrakcyjny, a realna codzienność wieczornych eskapad.

3. Keeled Pit Viper & inne węże

Wspomniana wyżej piękność jest dość mocno jadowita. Ukrywa się w liściach i naprawdę trzeba się nagimnastykować żeby ją wypatrzyć. Mieliśmy jeden egzemplarz na terenie ośrodka i wciągu 4 dni nie ruszył się za bardzo z miejsca. Także zaryzykuję tezę, że o ile nie stwierdzicie, że dobrym pomysłem byłoby ją pokiziać lub zrobić sobie z nią selfie – powinniście przeżyć 😉 .

4. Pareczniki (centipedes)

Stawonogi zaliczane do wijów, które w przeciwieństwie do dwuparców są baaaaardzo nieprzyjemne.

My spotykaliśmy je najczęściej nocą, przyczajone pod liściem, wielkości pięści. Nawet nasi przewodnicy robili obejście i odskakiwali na ich widok, a to już jest dość mocnym wskaźnikiem, że przyjemność płynąca ze spotkaniem 1:1 z parecznikiem jest równie wielka co po otrzymaniu ciepłym jesiotrem po twarzy. Wszyscy jak jeden mąż powtarzają do znudzenia, że ugryzienie jest okropnie bolesne. Nie mieliśmy okazji wyeksplorować tego doświadczenia – jeśli kopnęła Was taka przyjemność koniecznie dajcie nam znać.

Jeśli chodzi o sposoby na uniknięcie ugryzienia parecznika, to pozostaje mi udzielić niezwykle wysublimowanej rady – nie dotykać.

5. Pająki

Właściwie na Borneo nie ma zbyt wielu gatunków jadowitych pająków, ale tarantule zdecydowanie są jednym z nich. Także nawet jak widzicie jakiegoś pająka na ścianie lub krzaku przed Wami, to z reguły nie jest to jednostronny bilet do zbadania granic swojej śmiertelności. Jeśli chodzi o unikanie tarantul – nie wkładajcie rąk do dziur w drzewach i powinno styknąć. Niemniej tak – pająki są normą, niekoniecznie w pomieszczeniach, raczej na szlaku, a przez zdecydowaną większość czasu nie stanowią zagrożenia dla naszego życia. No i oczywiście – trzepanie butów rano obowiązkowe 🙂 .

6. Krokodyle

Już po pierwszych kilku minutach na łódce, gdy widzieliśmy ścieżkę bąbelków płynącą wzdłuż burty, doszło do nas na ile poważne są wszystkie ostrzeżenia. Będąc przy rzece jak mantrę będą Wam powtarzać: żadnego stawania przy krawędzi pomostu / przystani, wchodzenia do wody, wyławiania rzeczy z rzeki, wychylania się za burtę… itp. itd.

Krokodyl Kinabatangan trekking Borneo

Gdy nie wiadomo czego szukać i nie jest się przyzwyczajonym do analizowania błotnistych brzegów koryta dość łatwo jest ominąć krokodyle wzrokiem. Jednak warto pamiętać, że one tam są i obserwują 😉 . Szczególnie dużo można ich wypatrzyć bardzo wcześnie rano.

7. Skorpiony

Zdroworozsądkowe powstrzymanie się od wkładania kończyn w dziuple i dziury wydrążone w ziemi powinno wystarczyć żebyście przeżyli. Niemniej one tam są. Z naszego doświadczenia wynika, że skorpiony można spotkać częściej niż pająki, a przynajmniej my tak trafialiśmy. Głównie widzieliśmy Malaysian Black Scorpion, którego jad choć podobno nie jest śmiertelny, to przyjemność z bliskiego spotkania porównuje się do ugryzienia szerszenia.

8. Golden wasp

Ta wyjątkowo nieprzyjemna osa wygląda jak połączenie mrówki i pszczoły. W większości mają bardzo żywe kolory (żółte, pomarańczowe) i całkiem łatwo je wypatrzeć. Paskudy występują pojedynocz są niezwykle agresywne. Naprawdę warto zrobić spore obejście żeby tylko ich uniknąć. Nawet nasi przewodnicy byli tego zdania, a to zawsze coś mówi o poziomie bólu, który mogą wygenerować.

Podsumowanie

Oczywiście nie jest to pełen i kompletny spis, a jedynie subiektywne zestawienie średnio przyjaznej fauny, z którą realnie mieliśmy styczność. Spotkanie z każdym z nich to wątpliwa przyjemność. Nie oznacza to oczywiście, że trekking na Borneo to śmiertelna pułapka bez wyjścia i wszyscy zginiemy. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że spacer po lesie tam trochę różni się od spaceru pomiędzy sosnami za domem, a co za tym idzie – na przewodniku nigdy nie warto oszczędzać! 🙂

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *